
Opętana wcześniej wspomnianym uzależnieniem zwanym popularnie „hand made”, pognałam ja sobie pewnego razu na kursik, gdzie kwiecia i zieleniny wszelkiej pod dostatkiem było i co wypatrzyłam?…
Drut. Drucik prześliczny, aluminiowym florystycznym zwany. I zakochałam się w tym druciku. Amen.
Tak, tak. Słyszę ten śmiech w tle. Ale! Niby cienki, prosty, mało ciekawy – w sobie sam. Lecz kiedy zestawić go z innymi drobiazgami, daje mnóstwo możliwości.




Pozdrawiam ciepło viola
Zostaw Komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.